środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 7.

*Oczami Summer*

Marcel już tego nie wytrzymuje. Widzę strach i ból w jego oczach. Nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak opisać uczucia, które plączą się o siebie w moim ciele. To takie dziwne. Nie do opisania. Chcę coś zrobić, ale nie wiem co. Nie mam pomysłu na nic. Nie wiem jak mu pomóc. Summer, pomyśl. Zacznij przynajmniej tą waloną rozmowę..... Kurde..... to takie trudne. Pierwszy raz nie wiem co mam zrobić w takim momencie. Może dlatego, że Marcel jest dla mnie ważny i jak powiem coś źle, to mogę go stracić ? Nie mam pojęcia. Załamka. Dobra, szybko musisz zacząć rozmowę Summ, bo robi się nie ciekawie.
J : Marcel, kochanie. Ja jestem z Tobą zawsze. pamiętaj o tym.
M : Skarbie, ale ja to wiem. Tylko po prostu mam dość tego jak oni się zachowują w stosunku do mnie. No wiem, ze jestem kujonem, ale to o niczym nie świadczy. Nie znają mnie, a mówią o mnie takie rzeczy, wyżywają się nade mną i jeszcze często wracam do domu pobity. Ty tego nie musisz przeżywać, bo jesteś sławna, ładna i ogólnie idea....... - nie dałam mu dokończyć, bo go pocałowałam. Nie chciałam żeby powiedział słowo IDEALNA. Nie ma ludzi IDEALNYCH, a ja tym bardziej nie zaliczam się do takich ludzi. Oderwałam się od chłopaka, popatrzyłam się mu prosto w oczy i powiedziałam " PROSZĘ, NIE ZMIENIAJ SIĘ Z POWODU TYCH OSÓB. POKAŻ IM, ZE JESTEŚ SILNY", i znowu go pocałowałam. Chłopak oderwał się ode mnie, wstał i poszedł w stronę łazienki. Chciałam pójść za nim, ale wiedziałam, ze zaraz wróci więc siedziałam dalej na wygodnej kanapie. Nagle usłyszałam głos mojego chłopaka.
M : Kochanie, odwróć się. - Zrobiłam jego polecenie. Ujrzałam........ na pewno nie Marcela. To był ogólnie inny chłopak. Nie ten co tu jeszcze niedawno miał depresję, tylko szczęśliwy, przystojny chłopak. Nie miał już okularów na nosie, ulizanych włosów i  tej kamizelki. Włosy miał poczochrane i widać było piękne loki. Wstałam, podeszłam do niego i dotknęłam powoli jego loczków. Chłopak uśmiechną się. Bez okularów miał takie piękne, zielone oczy.
M : Taki jestem na prawdę, tylko udaję kujona bo w poprzedniej szkole byłem za bardzo wykorzystywany. Ale bycie kujonem nie jest lepsze..
J : Może jednak jest. Więcej osób leci na kujonki.
M : A ja sądzę że na popularnych.
J : No tak, ale jak dziewczynie podoba się kujon, to znaczy że będzie to prawdziwa i długa miłość. 
M : Czemu ?
J : No bo jaka dziewczyna zakochuje się w kujonie ? To musi chyba byc na prawdę oddana. Tak jak ja.
M : No, to jest prawda. - Marcel wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Zaczął mnie całować w usta, a następnie w szyję. Pocałunki schodziły coraz niżej, aby po krótkiej chwili wróciły do moich ust. Kochałam jak mnie tak całował.Czułam się przy nim wyjątkowa. 
J : Marcel ?
M : Słucham.
J : Nie udawaj osoby, którą nie jesteś.....okej ?
M : Dobrze, zrobię to dla Ciebie. - Chłopak znowu mnie pocałował. Tą chwilę przyjemności przerwał nam dźwięk rozbitego szkła w kuchni. 
J : Marcel..... co to było?
M : Nie wiem, ale nie bój się. Ja Ciebie obronie. 

------------------------------------------------
Skończyłam kolejny rozdział :) Myślę, że się wam spodobał ♥♥ haha, ja i Hazz <33


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz