środa, 29 stycznia 2014

Rozdział 7.

*Oczami Summer*

Marcel już tego nie wytrzymuje. Widzę strach i ból w jego oczach. Nie wiem co powiedzieć. Nie wiem jak opisać uczucia, które plączą się o siebie w moim ciele. To takie dziwne. Nie do opisania. Chcę coś zrobić, ale nie wiem co. Nie mam pomysłu na nic. Nie wiem jak mu pomóc. Summer, pomyśl. Zacznij przynajmniej tą waloną rozmowę..... Kurde..... to takie trudne. Pierwszy raz nie wiem co mam zrobić w takim momencie. Może dlatego, że Marcel jest dla mnie ważny i jak powiem coś źle, to mogę go stracić ? Nie mam pojęcia. Załamka. Dobra, szybko musisz zacząć rozmowę Summ, bo robi się nie ciekawie.
J : Marcel, kochanie. Ja jestem z Tobą zawsze. pamiętaj o tym.
M : Skarbie, ale ja to wiem. Tylko po prostu mam dość tego jak oni się zachowują w stosunku do mnie. No wiem, ze jestem kujonem, ale to o niczym nie świadczy. Nie znają mnie, a mówią o mnie takie rzeczy, wyżywają się nade mną i jeszcze często wracam do domu pobity. Ty tego nie musisz przeżywać, bo jesteś sławna, ładna i ogólnie idea....... - nie dałam mu dokończyć, bo go pocałowałam. Nie chciałam żeby powiedział słowo IDEALNA. Nie ma ludzi IDEALNYCH, a ja tym bardziej nie zaliczam się do takich ludzi. Oderwałam się od chłopaka, popatrzyłam się mu prosto w oczy i powiedziałam " PROSZĘ, NIE ZMIENIAJ SIĘ Z POWODU TYCH OSÓB. POKAŻ IM, ZE JESTEŚ SILNY", i znowu go pocałowałam. Chłopak oderwał się ode mnie, wstał i poszedł w stronę łazienki. Chciałam pójść za nim, ale wiedziałam, ze zaraz wróci więc siedziałam dalej na wygodnej kanapie. Nagle usłyszałam głos mojego chłopaka.
M : Kochanie, odwróć się. - Zrobiłam jego polecenie. Ujrzałam........ na pewno nie Marcela. To był ogólnie inny chłopak. Nie ten co tu jeszcze niedawno miał depresję, tylko szczęśliwy, przystojny chłopak. Nie miał już okularów na nosie, ulizanych włosów i  tej kamizelki. Włosy miał poczochrane i widać było piękne loki. Wstałam, podeszłam do niego i dotknęłam powoli jego loczków. Chłopak uśmiechną się. Bez okularów miał takie piękne, zielone oczy.
M : Taki jestem na prawdę, tylko udaję kujona bo w poprzedniej szkole byłem za bardzo wykorzystywany. Ale bycie kujonem nie jest lepsze..
J : Może jednak jest. Więcej osób leci na kujonki.
M : A ja sądzę że na popularnych.
J : No tak, ale jak dziewczynie podoba się kujon, to znaczy że będzie to prawdziwa i długa miłość. 
M : Czemu ?
J : No bo jaka dziewczyna zakochuje się w kujonie ? To musi chyba byc na prawdę oddana. Tak jak ja.
M : No, to jest prawda. - Marcel wziął mnie na ręce i położył na kanapie. Zaczął mnie całować w usta, a następnie w szyję. Pocałunki schodziły coraz niżej, aby po krótkiej chwili wróciły do moich ust. Kochałam jak mnie tak całował.Czułam się przy nim wyjątkowa. 
J : Marcel ?
M : Słucham.
J : Nie udawaj osoby, którą nie jesteś.....okej ?
M : Dobrze, zrobię to dla Ciebie. - Chłopak znowu mnie pocałował. Tą chwilę przyjemności przerwał nam dźwięk rozbitego szkła w kuchni. 
J : Marcel..... co to było?
M : Nie wiem, ale nie bój się. Ja Ciebie obronie. 

------------------------------------------------
Skończyłam kolejny rozdział :) Myślę, że się wam spodobał ♥♥ haha, ja i Hazz <33


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Rozdział 6.

*Oczami Summer*

Nie, nie, nie. To nie mogło się stać. Podbiegłam do mojego chłopaka, który leżał na podłodze. Miał zakrwawiony kołnierzyk od koszuli. Szybko oddychał. Nie wiedziałam co zrobić. JEZUU Summer. Pomyśl.
J : Marcel, Marcel słyszysz mnie ?? Proszę odpowiedz mi. - Jedna łza spłynęła powili po moim policzku. Spojrzałam się złowrogo na ludzi stojących w około nas.
J : Kto to zrobił? - Wstałam powoli nie odrywając wzroku od Marcela. - Jeszcze raz się pytam. Kto to zrobił ? 
Z : Emm, taki Kuba. Marcel nie chciał dać mu lekcji i Kuba się wkurzył. Próbowałem go powstrzymać, ale ni dałem rady. Kuba uciekł ze szkoły zostawiając rannego Marcela.
J : I nikt nie poszedł jeszcze po pielęgniarkę ? Matkoo, co za szkoła. Louis byś poszedł po pielęgniarkę?
L : Oczywiście, już biegnę. - Chłopak się do mnie uśmiechną i szybko pobiegł w stronę gabinetu pielęgniarki. Ja uklęknęłam nad chłopakiem i kolejna łza spłynęła po moim policzku. Nagle poczułam czyjąś na swoim ramieniu. Odwróciłam się. To był Lou, a zza niego wyszła pani w białym fartuchu. Wstałam, a ta zaczęła coś robić mojemu chłopakowi. Po 2 minutach wstała i powiedziała : 
- Czy jest tu jego bliski ?
J : Tak, ja.
- Zabierz go do domu. Tak będzie najlepiej.
J : Lou pomożesz mi go podnieść ?
L : Oczywiście. - Chłopak sam go podniósł. Marcel ustał, popatrzył się na wszystkich, uklękną i wziął plecak z podłogi. Popatrzyłam się na niego, a on szybko uciekł z miejsca zdarzenia. Wszyscy popatrzyli się na mnie jak na ducha, a ja się troszeczkę skrępowałam.
J : I na co się tak patrzycie ? - I w tym momencie wszyscy się rozeszli oprócz niektórych osób.
El : Summer, czy coś cię łączy z Marcelem ?
J : Tak. To mój chłopak, a co ?
N : To....to twój chłopak ?
J : Tak, a coś się stało?
Li : Niee, nic się nie stało. Szczęścia zakochańce.
Ja się tylko uśmiechnęłam do nich i pobiegłam za Marcelem.

*Oczami Domoniki*

Jezu, ona jest z Marcelem. Co ona w nim widzi? Nie mogę tego pojąć. One jest taka ładna, a on taki kujonowaty. To moim zdaniem nie jest odpowiedni partner dla niej.
J : Nie mogę tego pojąć. Ona jest taka ładna, utalentowana i ogólnie, a on jet taki fuu.
Li : Dom, daj im się cieszyć sobą. Jeżeli są razem szczęśliwi to pozwól im być razem. 
S : Popieram to tak samo jak Justyna i El. 
J : Ughh, no dobrze. Niech wam będzie. A mam pytanie. Kiedy wróci Oliwka ? Martwię się o nią.
N : Wczoraj dzwoniła i powiedziała, że za 2 miesiące.
J : Ehh, no dobrze. Muszę wytrzymać. Nie mogę się doczekać momentu kiedy przedstawię jej Summer.
I poszliśmy pod salę lekcyjną.

*Oczami Summer*

Biegłam i szukałam Marcela. Nigdzie go nie znalazłam. Kurde, gdzie on może być. Jedynym miejscem gdzie mógłby być był jego dom. Szybkim krokiem kierowałam się w stronę jego domu. Podeszłam do drzwi jego domu i zapukałam. Usłyszałam jak krzykną PROSZĘ. Weszłam na posesję i zaczęłam się kierować w stronę salonu. Zobaczyłam tam płaczącego Marcela. Usiadłam obok niego.
J : Marcel kochanie. Nie płacz.
M : Summer. Ja już tego nie wytrzymuję. Muszę coś z tym zrobić. - spojrzał się na mnie zdenerwowanym wzrokiem. Już wtedy wiedziałam, że przejmuje stery w swoje ręce. 

----------------------------------------------
Już jest rozdział :) Kolejny dodam jutro. Komentujcie i polecajcie mojego bloga. Myślę, że jak narazie daje z siebie wszystko ♥♥ I jest nowy wygląd bloga :* 


niedziela, 26 stycznia 2014

Rozdział 5

*Oczami Marcela*

Czy ona powiedziała do mnie KOCHAM CIĘ? Chyba się przesłyszałem. JEZUU, najlepszy dzień w moim życiu. I jeszcze się nie kończy. Hmm, ciekawe jak będzie jutro w szkole. No nie wiem. Myślę ze nie będzie się mnie wstydziła. Dziewczyna spojrzała się na mnie. O matkoo, jak ja kocham te jej piękne oczy. Jest w nich tyle uczuć. 
J : Summer. Czy zechciałabyś być moją dziewczyną? Wiem, ze znamy się tylko 2 dni, ale ja naprawdę Cię kocham. 
S :Marcel, ja......ja chcę być z Tobą do końca. - Przybliżyła się do mnie i złączyła nasze usta w namiętnym pocałunku. Czyli, jestem z Summer. Jezuu, to chyba sen ! Moje marzenie się  spełniło. Jestem z najładniejszą dziewczyną w tej całej szkole ! Dobra Marcel, opanuj się. Oderwałem się od niej z niechęcią.
J : Czy jesteś tego pewna?
S : W stu procentach. Tylko przy Tobie czuję się bezpieczna.
J : Dziękuję, obiecuję Ci, że będę o Ciebie dbał. Nie stanie Ci się nic złego przy mnie. Będę dawał ci szczęście.
S : Mam taką nadzieję.... - Znowu mnie pocałowała. Kocham smak jej ust. Kocham jej zapach i kocham tą bliskość pomiędzy nami. No, ale wszystko musi się kiedyś skończyć, a ja muszę wracać do domu. 
J : Kochanie ja już muszę iść.
S : Ale jest jeszcze wcześnie.
J : No, ale mamy dużo zadane, a ja muszę odrobić to.
S : Ehh, no dobrze. - Wstaliśmy razem i podeszliśmy do drzwi. Założyłem buty, a następnie bluzę. Pożegnałem się z Summ namiętnym pocałunkiem i wyszedłem z jej domu. Kierowałem się w stronę mojego domu. po 10 minutach byłem na miejscu. Wszedłem i zacząłem uświadamiać Sobie to co się stało 15 minut temu.
 *Oczami Summer*

Zamknęłam drzwi i poszłam na górę do mojego pokoju. Próbowałam poukładać sobie to wszystko w głowie. Skoczyłam na łóżko kładąc się na nie twarzą do poduszek. Czyli tak. Jestem z Marcelem. Marcel bosko całuje, a co najważniejsze ZAKOCHAŁAM SIĘ W NIM. Nigdy nie sądziłam, ze to się stanie. Spojrzałam się na zegarek, który wskazywał 18. Poszłam do łazienki, wzięłam gorącą kąpiel i wskoczyłam do łóżeczka. 
                                                                  *rano*

Obudził mnie dźwięk budzika.Jezu, kolejny nudny dzień szkoły. Wstałam i podreptałam do łazienki. Tam wzięłam poranny prysznic i zrobiłam poranną toaletkę. Poszłam do garderoby i wybrałam jakieś pierwsze, lepsze ubrania. Zeszłam szybko na dół i zrobiłam sobie śniadanko. Po zjedzonym śniadaniu postanowiłam pójść do szkoły. Szłam gdy nagle podeszła do mnie jaz zawsze uśmiechnięta Eleanor. 
J : Cześć El
E : Hej skarbie, jak się spało?
J : Dobrze, a Tobie?
E : Doskonale. 
Tak jakoś zaczęła się rozmowa. Po niecałych 20 minutach byłyśmy w szkole. Gdy weszłyśmy za próg szkoły zobaczyłam coś czego się najbardziej obawiałam.....

------------------------------------
Kolejny rozdział. Pisałam byle jak, ponieważ nie miałam weny :c Ale myślę, że się wam spodobało.

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 4.

*Oczami Summer*

Nie Summer to nie może być prawda. Szybko się od niego odsunęłam i zdenerwowana wstałam.
J : Ja...przepraszam. Zaraz wrócę. - Odwróciłam się na pięcie i poszłam d kuchni. Wyglądał na zadowolonego z mojego czynu, ale ja nie jestem pewna tego czy ja jestem. Podeszłam do blatu i się o niego oparłam. O losie, co ja najlepszego zrobiłam? Nie mogę w to uwierzyć. Czy, czy ja się właśnie w nim zakochałam ? Nie to nie może być faktem. Po policzku spłynęła mi jedna łza. Ja nie chcę się znowu zakochać. Co jeżeli stanie się tak jak z poprzednim moim chłopakiem? Jeżeli będę z nim, a ten mnie zostawi dla innej? Po tym jak Maciek mnie zdradził obiecałam Sobie, ze nigdy nie pokocham żadnego chłopaka. Choćby nie wiadomo co. Ale niestety tak się stało. Choć wątpię, że Marcel by mnie zdradził. On nie należy do typu chłopaka, który jest bardzo lubiany w szkole. 
M : Summ, nic się nie stało? - Usłyszałam wołanie chłopaka. 
J : Nie, zaraz przyjdę do Ciebie. - Odpowiedziałam, a kolejna łza spłynęła mi po policzku. Spojrzałam się na swoją rękę. Wspomnienia wracają. Pamiętam jak przez tego dupka zrobiłam coś czego będę żałowała do końca życia. Pocięłam się. Ehh. Do tej pory pamiętam ten ból jaki chciałam wtedy czuć, te gorzkie łzy, które spływały po moim policzku jedna po drugiej i te myśli o śmierci. Nie miałam ochoty wtedy żyć. Nie miałam powodu do życia, ale potem do łazienki wbiegła moja przyjaciółka i mi pomogła. Ale teraz już jej nie ma. Nie ma jej ze mną i nigdy już nie będzie. Niestety przegrała walkę z rakiem. Była silna, ale ten ból wygrywał z nią każdego dnia. W końcu śmierć wygrała i zabrała mi najważniejszą osobę w życiu. Moje policzki były całe czarne od rozmazanego tuszu. W tym momencie do kuchni wbiegł Marcel. Zobaczył zapłakaną mnie i szybko do mnie podbiegł. Przytulił mnie z całej siły, a ja zaczęłam bardziej płakać. Chłopak odsuną się ode mnie troszeczkę, spojrzał w moje zaszklone oczy i mnie pocałował. On wiedział jak mnie pocieszyć w tej chwili. Nie chciałam by się to kiedykolwiek kończyło. To było takie magiczne. Ale w końcu musiało do tego dojść. Brunet odsuną się ode mnie na znaczną odległość, spojrzał się na mnie i przerwał tą niezręczną chwilę.
M : Summ, co się stało? Czy to przez ten pocałunek ?
J : Nie, Marcel to nie jest tak. Bardzo mi się podobał i nie sądziłam, ze tak bardzo będę tego chciała, ale to przez niemiłe wspomnienia.
M : Możesz mi wszystko powiedzieć, ja ci pomogę. - Marcel podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie ponownie usiedliśmy na kanapie. 
M : No, to opowiadaj.
J : To wszystko stało się 2 lata temu. Mój chłopak mnie zostawił dla innej. Jakieś plastikowej laleczki i  wtedy tak się załamałam, że zrobiłam coś czego nigdy się nie spodziewałam. - W tym momencie podniosłam rękaw swojej bluzy i pokazałam swoje rany. 
M : O matko i przez niego to sobie zrobiłaś ?
J : Tak, wtedy przysięgłam sobie, ze nigdy już nie zakocham się w żadnym chłopaku. Ale no niestety tak się stało. I jeszcze moja najlepsza przyjaciółka przegrała walkę z rakiem i już nie mam żadnej osoby z Polski do której mogłabym wrócić.
M : A rodzina?
J : Nie mam rodziny. Tata zmarł kiedy miałam 5 lat, a mama kiedy miałam 10. Rodzeństwa nie mam, to do kogo ja mam tam wracać?
M : A ja? Masz przecież mnie, Eleanor i całą resztę.
J : Ale przy nich czuję się nieswojo. Tak jakby mnie nie chcieli, a cały czas powtarzają, ze jestem dla nich ważna. Ale nie czuję prawdy w ich słowach. 
M : Ale masz mnie. Summer kocham cię. Nigdy nie czułem do żadnej osoby takiego uczucia jak do Ciebie. Jesteś dla mnie najważniejsza. Chcę byś była szczęśliwa. Jesteś dla mnie wszystkim.
Ja tylko popatrzyłam się na Marcela i go namiętnie pocałowałam. W tej chwili tylko tego potrzebowałam. Jego ciepła, namiętności i bliskości. Zdjęłam jego okulary i poczochrałam jego piękne włosy. Loczki zaczęły spadać na jego czoło. Oderwałam się od niego i popstrzyłam się na niego jeszcze raz. Przybliżyłam do jego ucha swoje usta i szepnęłam  KOCHAM CIĘ.

 ---------------------
Następny rozdział :* 

piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział 3.

*Oczami Marcela*

Zgodziła się ! Nie mogę w to uwierzyć. Ehh, teraz muszę iść szybko do domu i zacząć się szykować. Wszedłem do domu i zobaczyłem moją kotkę bawiącą się  ze swoją myszką. Kochałem ją. Podszedłem do niej i ją wziąłem na ręce. Popatrzyła się na mnie tymi swoimi pięknymi oczkami i zaczęła gryźć mój palec, który przykładałem jej to pyszczka. Usiadłem z nią na kanapę, która stała w wielkim salonie. Dusty zeskoczyła z moich kolan i pobiegła gdzieś na górę. Poczułem lekki bul brzucha, więc poszedłem do kuchni by zrobić Sobie coś do jedzenia. Postanowiłem zrobić zwykłą kanapkę. Nie wiem czemu, ale ciągle myślałem o Summer. Czemu taka dziewczyna jak ona zgodziła się bym przyszedł do niej. Ehh, chyba nigdy się nie dowiem. Wróciłem do salonu, usiadłem na kanapie, włączyłem TV i zacząłem jeść moją kanapkę. Spojrzałem się na zegarek, który wskazywał 14:30. Wyłączyłem telewizję i udałem się na górę by zobaczyć co robi moja Dusty. Zobaczyłem, ze śpi sobie na moim łóżku. Jejku, jak ona słodko wyglądała. Dobra, przejdźmy do spotkania z Summ. W co ja się ubiorę? Może pokarze jej jaki naprawdę jestem? Nie, nie teraz. Jeszcze nie ten czas. Założyłem na siebie niebieską bluzkę i czarne rurki. Ogólnie wyglądałem  TAK. Myślę, że się jej spodoba choć troszkę. Powoli będę jej pokazywał jej prawdziwego SIEBIE. Zszedłem na dół i zobaczyłem, że jest 15:20. Założyłem bluzę, buty i wyszedłem z domu zamykając za sobą drzwi na klucz. Kierowałem się w stronę jej domu, gdy nagle zobaczyłem, że na przeciwko mnie idzie moja siostra z tymi swoimi znajomymi. Na szczęście przeszli obok mnie obojętnie. Uff, jakie mam szczęście. Odwróciłem  się i zobaczyłem, ze skręcili w inną uliczkę. Dalej szedłem do Summer. O jejku, jak ona daleko mieszka. W końcu wyszedłem zza zakręty i ujrzałem jej dom. Szedłem szybkim krokiem, a serce zaczęła mi szybciej bić. O LOSIEE ! Jakie to dziwne uczucie. Czuję je pierwszy raz. Dobra. Podszedłem do jej domu, zapukałem i musiałem troszkę poczekać. Ale było warto. Otworzyła mi piękna Summer. Tego nie da się opisać słowami.

*Oczami Summer*

Otworzyłam drzwi i zobaczyłam nawet przystojnego chłopaka. Na początku myślałam, ze to ktoś inny, a to Marcel we własnej osobie. No, muszę powiedzieć, z mnie zaskoczył.
J : Cześć, proszę wchodź. - powiedziałam i wpuściłam chłopaka do środka. 
M : Cześć i dzięki.
Chłopak zdjął buty i weszliśmy do środka. Moje mieszkanie nie było zbyt duże, ale nie było też małe. Było takie akurat. Usiedliśmy na sofie, która stała w wielkim salonie. Chłopak spojrzał się na mnie zaniepokojony.
J : Marcel, czy coś sie stało?
M : Nie, a właściwie to tak. Bo Summer ja muszę ci coś powiedzieć.
J : Słucham?
M : Boo..... bedziesz się śmiała.
J : No mów, nie będę obiecuję.
M : Boo... no wiesz. Podobasz mi się.
J : Coo? - spojrzałam się na bruneta, a ten tylko się zarumienił. Ojej, jak on słodko się rumieni.
M : Emm, ja może powinienem już iść - Zakłopotany Marcel wstał i chciał wyjść, ale ja złapałam go za rękę pociągnęłam do siebie. Ten ponownie usiadł obok mnie, a ja go tylko pocałowałam.  Oderwałam się od niego i spojrzałam się w jego piękne zielone tęczówki. Boże chyba się zakochałam. 


------------------------------------------
Przepraszam, że takie krótkie, ale nie miałam weny by pisać dłuższe :c

czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 2.

*Oczami Summer*

Weszliśmy do klasy. Wszyscy już pozajmowali swoje miejsca tylko ja nie wiedziałam gdzie jest moje. Poszłam na koniec klasy i usiadłam w jakieś wolnej ławce. Nagle do mojej ławki podszedł ten kujon. O boże, nie chce teraz z nim rozmawiać.
Chłopak : Ymm. Przepraszam, ale t-to moja ławka.
J : Oh, to możemy usiąść razem - Czemu to powiedziałam? CZEMU?
Chłopak : Na pewno chcesz?
J : No jasne, siadaj. - Znowu, czemu?
Chłopak usiadł niepewnie obok mnie i zaczął rozpakowywać swoje książki. Po chwili on zaczął rozmowę.
Chłopak : Jestem Marcel, a ty ?
J : Summer, miło mi. - wyciągnęłam do niego rękę, a ten złapał ją niepewnie. Czego on się boi? Ja przecież nie gryzę. Aaa, już wiem. Może nie chce mi przynieść przypału, dlatego nie chciał za zbytnio ze mną usiąść. Rozumiem go. Też byłam dręczona w poprzedniej szkole. Tak wiem, nie wyglądam na osobę, która kiedykolwiek była dręczona, ale cóż. Wracając do lekcji. Siedziałam i czekałam na dzwonek. JEZUU
. Jak ta lekcja sie dłuży. DZZZZZ. Wreszcie zadzwonił mój zbawiciel. Szybko wstałam i podeszłam do Zayna, który siedział najbliżej mnie z Liamem. Razem wyszliśmy z klasy i poszliśmy szukać reszty. Nagle podeszły do nas jakieś dziewczyny. Hmm, niech zgadnę. To są ich dziewczyny. Tak zgadłam. Po czym to poznałam? Hmm, pocałowali się więc nie trudno się domyśleć. Dziewczyny oderwały się od nich i spojrzały się na mnie.
S : Cześć jestem Sandra, a ty ? - Powiedziała to piękna brunetka, która pałowała się z Liamem..
J : Cześć, jestem Summer. - Podałam jej swoją rękę i się szczerze uśmiechnęłam. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech. 
J : A ja jestem Justyna. - Powiedziała ta druga tak samo piękna dziewczyna jak Sandra. To dziewczyna Zayna.
J : Summer. - podałam jej rękę, a następnie spojrzeliśmy się na idących w naszą stronę Doninikę, Louisa i Niellerka z jakąś dziewczyną. Podeszli do nas, a dziewczyna Niallera przeszła od razu do czynów.
E : Cześć jestem El, a ty jesreś podobną tą nową w tej szkole.
J : Cześć, jestem Summer i tak jestem tą nową. - Zaśmiałam się tak jak reszta.
E :  Ty na polskim siedziałaś z moim bratem podobno.
J : To był twój brat? Nie jesteście podobni.
E : Wiem, ale to nie jest mój rodzony brat tylko cioteczny.
J : Aaa, wszystko jasne.
Poszliśmy wszyscy na podwórko i nagle rozległ się dźwięk radjoli szkolnej. "KOCHANI, JESTEŚCIE ZWOLNIENI DO KOŃCA DNIA Z POWODÓW, KTÓRYCH NIE  MOŻEMY WAM WYJAWIĆ. MIŁEGO DNIA" Wszyscy wybiegli ze szkoły z krzykiem.
D : To co teraz robimy?
J : Ja nie mogę, przepraszam.
L : Czemu? Nie chcesz się z nami zabawić jakoś?
J : No chcę, mam już plany.
Z : Ehh, dobra my cię do niczego zmuszać nie będziemy słonko.
J : Dziękuję. Ja już lecę papapa. - Pożegnałam się z wszystkimi i powędrowałam w stronę domu. Wyjęłam z kieszeni mojego IPhona. Szłam nie patrząc na drogę. Nagle spojrzałam w górę i zanim się spostrzegłam leżałam na chodniku, a obok mnie jakiś chłopak. 
J : Przepraszam nic ci się nie stało? - Powiedziałam wstając. Chciałam mu pomóc, ale dał sobie sam radę.
M : Nie. O Summer cześć.
J : Marcel? Co tu ty robisz?
M : Szedłem do domu, a co?
J : A skąd wracasz?
M : A już byś chciała wiedzieć.
J : No tak. Powiedz mi.
Chłopak tylko się zaśmiał, załapał mnie za rękę i zaprowadził o jakiegoś miejsca. Oparł mnie o jedno z drzew, popatrzył się w moje niebieskie oczy i powiedział :
M : Spotkamy się może dziś?
J : Noooo, możemy. A co ty taki odważny? Jesteś inny niż ten szkolny, kujon Marcel. 
M : Ty jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. 
Popatrzyłam się w jego zielone tęczówki. Chyba się w nich zakochałam. "POCAŁUJ MNIE IDIOTO" Bożeee, o czym ja myślę. Marcel odsuną się ode mnie, uśmiechną się i przegryzł dolną wargę oblatując mnie całą wzrokiem. Lekko się zarumieniłam. 
M : Słodko się rumienisz. Przyjdę do Ciebie o 16. Odpowiada Ci?
J : T-tak. Będę czekała. 
Chłopak podszedł do mnie, dał mi buziaka w policzek i sobie poszedł. BOŻE W CO JA SIĘ PAKUJE.?

-------------------------------
Teraz dochodzą nowe postacie i myślę, ze będzie się więcej działo. Jak się podobało to zapraszam do komentowania :)

środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 1

                                                      *oczami Summer*
Ehh. Jestem wykończona tym rozpakowywaniem się. Mam dość tego! Nie ma przy mnie moich bliskich i na dodatek nikogo tu nie znam..... świetnie. Moje życie ma wielki sens. Najpierw kłócę się z przyjaciółką, a potem ona płacze jak sie dowiaduje, ze wyjeżdżam. Zawaliście. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Podbiegłam do drzwi z myślą, kto to może być. Otworzyłam i moim oczom pokazała się jakaś chuda, ładna postać. Byla to jakaś młoda brunetka z pięknym uśmiechem na twarzy. Niczym jej nie dorównywałam.
D : Cześć, jestem Dominica. Będę twoją nową sąsiadką i myślę, że się nawet zaprzyjaźnimy.
J : Miło mi, jestem Summer i też mam taką nadzieję.
D : Bedziesz tu chodziła do jakieś uczelni?
J : Tak do prywatnej.
D : Serio? Jest tu jedyna prywatna uczelnia, więc na pewno się tam będziemy spotykać.
J : Haha. Też mam taką nadzieję. Przynajmniej Ciebie będę tam znała.
D : Spokojnie. Będzie dobrze. Ja muszę iść, bo chłopak na mnie czeka w domu, cześć.
J : Do zobaczenia.
Dziewczyna odeszła, a ja powędrowałam do kuchni zamykając za sobą drzwi. Podeszłam do blatu i wlałam Sobie soku pomarańczowego. Spojrzałam się na zegarek. Była 18:30. Z soczkiem w ręku powędrowałam na górę, by wziąć szybki prysznic i pójść spać. Po kąpieli położyłam się w wygodnym łóżeczku i poszłam spać.
*rano*
Obudził mnie sygnał budzika. Spojrzałam się na zegarek, który wskazywał 6:30. Wstałam i powędrowałam do łazienki. Po porannej toalecie poszłam do mojej garderoby. Wybrałam najładniejsze ubrania jakie miałam, bo w końcu musiałam zrobić dobre wrażenie w nowej szkole. Wybrałam TO i poszłam do łazienki to założyć. Następnie zeszłam na dół, zrobiłam Sobie szybkie śniadanko i wyszłam do szkoły. Usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam się i ujrzałam Dominice biegnącą w moją stronę. Poczekałam na nią i potem razem poszłyśmy do szkoły. Razem weszłyśmy do ogromnego budynku, w którym miałam spędzić połowę dnia. 
*Oczami Dominiki*

Spojrzałam się na Summ. Była troszeczkę zdenerwowana. 
J : Summ nie stresuj się. Nic ci się nie stanie.
S : Ale wiesz ty jesteś tu popularna i w ogóle.
J : No to co? To nic nie znaczy. Masz przecież mnie.
S : Dziękuję, ze mogę na Ciebie liczyć.
Nagle zobaczyłam mojego chłopaka. Złapałam za rękę Summ i pokierowałam nas w stronę chłopców. Podeszłyśmy do nich i wszyscy od razu spojrzeli się na Summer. 
J : Lou, Liam, Zayn, Niall poznajcie Summer. Summer poznaj chłopców. 
S : Cześć.
Li : Nie musisz się nas bać. My jesteśmy zwykłymi chłopakami.
S : Okej. Myślę, ze mnie polubicie.
L : Też mam taka nadzieję - po wypowiedzeniu tych słów słodko się do niej uśmiechną. Polubili ją.
*oczami Summer*
Podeszłam do sali w której miałam lekcje. Za mną oczywiście szła Dominika. Stałyśmy pod salą gdy zobaczyłam pewnego chłopaka, w okularach z grubymi szkłami, spodniach podciągniętych aż po pachy i wieśniacką kamizelkę. Jak widać był dręczony w szkole. Podeszła do niego grupka chłopców, otoczyła go i nie widziałam co się dalej stało. Po kilku minutach odeszli od niego, a ten leżał na podłodze z porozrzucanymi książkami. Przykro mi się go zrobiło. Ale co ja mogłam zrobić? Porozmawiam z min po lekcjach. Tak będzie najlepiej.

------------------------------------
Myślę, że spodobał się wam rozdział. Jutro dodam kolejny z ważnymi dla mnie osobami :)

Bohaterowie :)

                       Marcel Styles - 19-letni uczeń pewnej prywatnej szkoły. Zwykły szkolny kujon, lecz gdy zobaczył JĄ postanowił się zmienić.                       
                                      Summer West - 18-letnia dziewczyna, która przyjechała do nowego miasta zupełnie sama. Lecz to się szybko zmienia po pierwszym dniu w nowej szkole.
                                 Dominica Calder - 19-letnia sąsiadka oraz przyjaciółka Summer. Jedna z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, która ma bardzo przystojnego chłopaka
                                   Louis Tomlinson - 22-letni chłopak Dominicy. Najpopularniejszy, a zarazem najprzystojniejszy chłopak w całej szkole. On i jego paczka żądzą szkołą.
                      Niall Horan, Liam Payne i Zayn Malik - 20-letni chłopcy przyjaźniący się z Louis'em.
                                            (ps. w tym opowiadaniu chłopcy nie są sławni)

wtorek, 21 stycznia 2014

Powitanko :)

Cześć, mam na imię Karolina i będę pisała opowiadanie o Marcelku :* Dawno się nad tym zastanawiałam, aż doszłam do wniosku, że tak zrobię :* Niedługo dodam bohaterów i pierwszy rozdział :) Myślę, że miło wam się będzie go czytało ♥♥